Maj, 2018
Dystans całkowity: | 60.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 02:06 |
Średnia prędkość: | 28.57 km/h |
Maksymalna prędkość: | 35.00 km/h |
Suma podjazdów: | 50 m |
Maks. tętno maksymalne: | 168 (90 %) |
Maks. tętno średnie: | 151 (81 %) |
Suma kalorii: | 1500 kcal |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 60.00 km i 2h 06m |
Więcej statystyk |
ChampionMan Duathlon Czempiń 2018
d a n e w y j a z d u
60.00 km
0.00 km teren
02:06 h
Pr.śr.:28.57 km/h
Pr.max:35.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:151 ( 81%)
Podjazdy: 50 m
Kalorie: 1500 kcal
Rower:Accent CX One 2015
To przez Brata. Pokazał, że jest taka impreza.
Mieliśmy startować razem. On miał śmigać jak wściekły, ja zrobić swoje.
Nie bardzo wyszło. Ani Kamilowi ani mnie.
Kamil nie wystartował. Ja do spółki z pogodą i sprzętem schrzaniłem swój start.
Na Pomorzu do dnia startu nie było ani jednego upalnego dnia.
Wszystkie treningi były w temperaturach do mniej więcej 15 stopni.
W Czempinie pełna lampa i gorąco. Po pierwszych 3km byłem ugotowany.
Kolejny problem dołożyłem sam. Zacząłem za mocno pierwszy bieg.
Dałem porwać się grupie i głupio się jej trzymałem.
Po 6km tempo spadło poniżej 5km/min i spadało do końca biegu.
Strefa zmian po raz pierwszy i tu wchodzi na scenę sprzęt.
Podbiegam do roweru i okazuje się, że mam oponę z głupiego żartu.
Taką co da się na niej jeździć po bokach i na górze. Na dole trochę płaska :/
Zaczynam walkę z wymianą dętki. Pierwszy nabój strzela w powietrze.
Najwyraźniej trzeba było przetestować korzystanie z CO2 wcześniej.
Drugi na szczęście umożliwia napełnienie dętki na tyle, żeby dało się jechać.
Zatem ruszam na trasę rowerową. Kręcę jak wściekły, tempo słabe.
Unikam mocnego obciążania nóg, bo przecież drugi bieg. Redukcja przy każdym miejscu gdzie choć trochę obciążam uda.
Pierwsza nawrotka, niech to szlag, przedni hamulec nie działa. Ledwo wyhamowuję i zawracam.
Dalej kręcę na wysokiej kadencji. Jedzie mi się cały czas tak sobie. Jedyne miejsca dające nadzieję to kibicujące wsie.
Energia tych ludzi wystrzeliwuje do przodu. Potem wracasz do nużącej walki ze sobą, rowerem i dystansem.
W końcu docieram po raz drugi do strefy zmian. Truchcikiem odwiesić rower, zmienić buty.
Wybiegam ze strefy, po 400 metrach ból pleców mnie zatyka.
Nie jestem w stanie biec. Idę zatem, krok za krokiem.
Próbuję trochę podbiec, nic z tego. Przeszywający ból uniemożliwia oddycha zatem biegu nie będzie.
Na szczęście okazuje się, że jestem uparty i potrafię się zmusić do dokończenia zawodów.
Na metę wbiegam mobilizując się na ostatnich metrach.
Za metą totalny zgon. Siedzę i łzy lecą mi po policzkach. Nie jestem w stanie nic zrobić.
Czas oficjalny 4:23:11.
Po ochłonięciu zaczyna się analizowanie startu. Wnioski "po" zawsze łatwo wyciągnąć.
Za szybko ruszyłem, nie wziąłem poprawki na temperaturę.
Nie dopompowujemy koła "jeszcze troszeczkę".
Nie powinienem kręcić na wysokiej kadencji skoro cały trening jechałem na niskiej.
Tyle błędów. Zatem muszę wrócić do Czempina i się poprawić.
Zwłaszcza, że atmosfera zawodów fantastyczna. Doping na trasie rowerowej jest mega.
Z każdej takiej "strefy kibica" wylatujesz jak na skrzydłach.
I chcesz do takiej strefy wjechać jeszcze raz :)
Kategoria zawody