Wrzesień, 2011
Dystans całkowity: | 164.53 km (w terenie 25.00 km; 15.19%) |
Czas w ruchu: | 12:41 |
Średnia prędkość: | 12.97 km/h |
Maksymalna prędkość: | 40.00 km/h |
Suma podjazdów: | 1103 m |
Suma kalorii: | 3966 kcal |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 41.13 km i 3h 10m |
Więcej statystyk |
Rutki z GERem
d a n e w y j a z d u
60.00 km
20.00 km teren
04:00 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:461 m
Kalorie: 1449 kcal
Rower:Salamander
Po wczorajszej trasie nie byłem przekonany czy dam radę w kolejnym dniu zrobić 50+ km.
Z drugiej strony wycieczka GERu miała być lajtowa a w dobrym towarzystwie lepiej się jedzie :)
Rano znowu odwożę Basie do szkoły, wracając do domu zajeżdżam do sklepu po kiełbasę i izotonic :) W domu przebieram się i ruszam do Wrzeszcza ("jak źle będzie się jechało to wrócę z Wrzeszcza do domu"). Siodełko wydaje się mało komfortowe, a we włosach hula wiatr...zaraz kurde, kasku nie mam. Zawracam po kask i ruszam jeszcze raz. Na ścieżce przy Alei Zwycięstwa dogania mnie rowerzysta i pyta czy ja też jadę na GERiatryczną wycieczkę. Potwierdzam i jedziemy do Wrzeszcza. Pod dworcem już całkiem spora ekipa (są kobiety ;D). Ruszamy 5 minut po 10.
Trasa do Rutek bez jakiś szczególnych zmian, peleton porusza się założonym tempem i sprawnie jedziemy do przodu. Za Niestępowem robimy mały popas.
Tędy pojedziemy dalej:
Nasz przewodnik (stada ;):
I część grupy:
Przed Glinczem zaczynam odczuwać brak energii, robi mi się zimno. Czuję, że po wczorajszej wycieczce nie uzupełniłem dobrze paliwa. Na szczęście jest perspektywa ogniska i 'palonej" kiełbasy. Nie chcąc ryzykować "zejścia" w drodze powrotnej w sklepie kupuję sobie dwa batoniki, jednego pożerając od razu.
Na miejscu przeczesujemy las i zbieramy opał. Szef rozpala ognisko (a grupa pomocników zasypuje mu je patykami ;), po chwili rozpoczynamy smażenie.
Konsumpcja rozleniwia wszystkich i chillujemy na moście, na torach i gdzie kto chciał.
Powrót bez problemowy, energii starczyło. W Otominie odłączyłem się z Rafałem i pognaliśmy w kierunku Łostowic. Na skrzyżowaniu Porębskiego i Wieżyckiej się rozstajemy i po 3 minutach jestem w domu. Suma summarum to był dobry weekend. Prawie 150km na rowerze i pełny relaks w niedzielnym słońcu :D
Kategoria GER
Niezrealizowany plan
d a n e w y j a z d u
86.58 km
5.00 km teren
06:48 h
Pr.śr.:12.73 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:464 m
Kalorie: 2085 kcal
Rower:Salamander
To miał być piękny weekend. Dzieci wyjechały.
Sobota miała być moja! Środa: nos raportuje: stary, będzie ze mnie lecieć. Aplikuje sobie dawkę standardowych leków. Czwartek: nos: nie żartowałem, naprawdę będę przeciekać. Leki raz jeszcze.Piątek: gardło decyduje, że trzeba zmienić brzmienie mojego głosu.
No kurde, nigdzie nie pojadę. Ale cykloza szepcze: nie będzie takiej szansy długo..., dzieciak w głowie: jak masz być chory to i tak już po zawodach, a co pojeździsz to twoje.
W sobotę rano wyciągam mapę i zastanawiam się, którędy dzisiaj nie pojadę ;)
Odwożę Basię do szkoły i wracam do domu... po czym zaczynam pakować graty (no przecież już dobrze się czuję >:>) i wychodzę z rowerem.
Kierunek: Wejherowo i cel: pierwsza setka.
Wspinam się do Kiełpina, potem przekraczam 7 w Leźnie.
Tędy pojadę dalej:
A te domki będę mijał:
Kolejny fotostop to Pępowo:
Dalej kieruję się w stronę Banina i jeziora Tuchomskiego.
Rower odpoczywa (ale popatrzcie jaki tam jest syf!, nawet w drzewo śmieci wepchnięte :( ):
Stąd przyjechałem i pojadę tamtędy dalej:
Dalsza trasa to Karczemki w których trafiłem na drogę 218.
Ruch masakryczny, część wyprzedza przy 80-90 km/h na dwie gazety.
W Bojanie uciekam z 218 w kierunku Kielna. W Kielnie zawrotka na Koleczkowo.
Do Koleczkowa dojeżdżam zmęczony, od samego początku jak bym nie skręcił to wiatr albo bezpośrednio w twarz albo z kąta i próbuje mnie przewrócić. Do tego chowa się słońce, zaczyna kropić deszcz. Robi się lekko nieprzyjemnie. Z Koleczkowa miałem 218 jechać do Wejherowo, mam perspektywę drapania się do góry w otoczeniu pędzących blaszanek. Decyduję się odpuścić i zjechać do Chylonii (jeździło się tam kiedyś i było tylko z górki).
O ja naiwny, z górki to było ale dopiero na końcu po wdrapaniu się na jeszcze większą gorę ;/ Potem spokojnie Kartuska i Morską do dworca w Gdyni. Tam przekąska i kierunek Sopot. Po drodze po raz pierwszy jadę rowerem przez przebudowany Węzeł Wzgórze Św. Maksymiliana. Gratulacje za wybór kostki jako nawierzchni, na styku płaskich odcinków z pochyłymi wyglądają już jak rozpadające się, ciekawe jak po zimie to będzie wyglądać. Przez Sopot i Gdańsk standardowo ścieżkami. W Gdańsku kolejny postój i drapię się na górę. Jeszcze tylko rower po schodach i jestem w domu :)
Cel nie został osiągnięty ale dzisiaj nawet gdybym dotarł do Wejherowa to musiałbym w drodze powrotnej skorzystać z usług SKM. Trochę przeszkodziła pogoda i trochę podziębienie. Jutro miałem pojechać z GERem do Rutek ale nie wiem czy dam radę... Ale minimalny dystans we wrześniu osiągnięty (miało być 100km) ;)
Kategoria all alone
Nad obwodnicę
d a n e w y j a z d u
11.79 km
0.00 km teren
01:18 h
Pr.śr.:9.07 km/h
Pr.max:23.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:123 m
Kalorie: 284 kcal
Rower:Salamander
Krótko
d a n e w y j a z d u
6.16 km
0.00 km teren
00:35 h
Pr.śr.:10.56 km/h
Pr.max:25.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 55 m
Kalorie: 148 kcal
Rower:Salamander