Grudzień, 2011
Dystans całkowity: | 48.66 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | 03:20 |
Średnia prędkość: | 14.60 km/h |
Maksymalna prędkość: | 37.00 km/h |
Suma podjazdów: | 445 m |
Suma kalorii: | 1148 kcal |
Liczba aktywności: | 3 |
Średnio na aktywność: | 16.22 km i 1h 06m |
Więcej statystyk |
Ostatni raz w tym roku ;)
d a n e w y j a z d u
16.66 km
0.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:14.28 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 50 m
Kalorie: 400 kcal
Rower:Salamander
Pretekstem do dzisiejszego rowerowania były zakupy.
Najpierw owoce, potem pieczywo :)
Jak to zwykle bywa trzeba podsumować poprzedni rok.
Założenia były niewygórowane:
- doprowadzić do porządku oba rowery
- pojeździć trochę więcej niż w 2010
- drugi pilot już za ciężki, nie będzie już wspólnej jazdy raczej :(
Pierwszy punkt udało się spełnić, niestety radość trwała krótko.
Druga próba jazdy na Graciku skończyła się zniszczeniem zacisku w tylnym kole.
Zatem pierwszy punkt oceniamy słabo.
Punkt drugi i tu jest sukces. Ponad dwa razy więcej kilometrów natrzaskanych i drugi wynik roczny od kiedy prowadzę statystyki. Byłoby jeszcze lepiej ale skręcenie kostki w październiku pokrzyżowało plany.
I ostatni punkt. Tutaj mamy nieoczekiwany sukces :) Po pierwsze 10 razy pojechaliśmy jeszcze z fotelikiem, po drugie w sierpniu kupiliśmy przyczepkę i dołożyliśmy kolejne 5 wycieczek. W sumie ponad 150km spędziliśmy razem na rowerze.
Poprzedni rok oceniam pozytywnie :), to następny musi być jeszcze lepszy.
Założymy sobie prosty plan:
- najwięcej km w roku (czyli około 1200km)
- poprawić wyniki w kategorii 12374 :)
- zrobić coś jeszcze rowerowego czego nie zrobiłem do tej pory ;)
Na koniec fantastycznie prosta i przyjemna melodia, dobrze się kręci jak siedzi w głowie:
Kategoria all alone
Transportowo
d a n e w y j a z d u
20.00 km
0.00 km teren
01:20 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:27.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:314 m
Kalorie: 471 kcal
Rower:Salamander
W związku z wywozem dzieci do Babci uknułem chytry plan.
Zawiozłem latorośle do Babci blachosmrodem i podstępnie ukryłem w bagażniku rower.
Po niezwykle czułym pożegnaniu (Pa Tato, idź już) wydobyłem rower z samochodu.
Pozapalałem lampy i ruszyłem do domu. Po drodze wypróbowałem nową drogę rowerową wzdłuż Kartuskiej i wzdłuż Łostowickiej. A w domu czekała na mnie błoga cisza :D
Kategoria all alone
Pierwszy raz po kontuzji
d a n e w y j a z d u
12.00 km
0.00 km teren
00:50 h
Pr.śr.:14.40 km/h
Pr.max:31.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 81 m
Kalorie: 277 kcal
Rower:Salamander
Od 3 miesięcy nie jeżdżę i nie biegam. Jedyny ruch z jakiego korzystałem w tym czasie to rowerek stacjonarny i hantle. Skręcenie kostki wybiło mnie z rytmu i obniżyło mocno moje morale. Dzisiaj mieliśmy prawie wiosenną pogodę. Urywający głowę wiatr był na tyle ciepły, że zacząłem zastanawiać się nad przetestowaniem nogi w outdoorowej aktywności. Zapakowałem się w ciuchy i wyciągnąłem rower na podwórko. Z pewną nieśmiałością wpiąłem lewą nogę w pedał i wypiąłem. Nie było źle, tylko lekki dyskomfort. Zatem ruszam i obieram kierunek Nowa Łódzka (a właściwie to Vaclava Havla).
Przy okazji mały wtręt, ulica była częściowo otwarta od listopada (jedna nitka w jeżdżona w obie strony). Od 19 grudnia gazety trąbiły o wielkim otwarciu nowej ulicy i o tym, że skończą się korki. 23 grudnia w asyście kamer ulica została otwarta. O godzinie 10 idąc do sklepu stwierdziłem, że pojawił się korek w kierunku nowego skrzyżowania. Wielce oznajmiony sukces okazał się przykładem totalnej bezmyślności. Sygnalizacja na skrzyżowaniu jest ustawiona pod docelowy układ (razem z tramwajem, który pojawi się w przyszłym roku), w związku z tym na skrzyżowanie przez część cyklu jest puste bo powinien pojawić się na nim tramwaj. Oczywiście usłyszeliśmy już, że ustawienia świateł zostaną skorygowane po nowym roku. Problem oczywiście w tym, że można się psychicznie nastawiać na stały koszmar w momencie pojawienia się na skrzyżowaniu tramwaju. Brawa dla odpowiedzialnych za cały projekt i brawa dla kogoś kto odpowiadał za "triumfalne" uruchomienia obu jezdni. Tyle tytułem wtrętu.
Zwiedziłem Havla od spodu do góry. Przedostanie się w poprzek czy to przy skrzyżowaniu ze Świętokrzyską czy przy Wilanowskiej to kilka dobrych minut w plecy. Pojechałem dalej wypróbować asfalt rowerowy przy ulicy Witosa i zawróciłem w okolicach Dragana. Wróciłem przez Wilanowska i w poprzek Havla.
W trakcie pedałowania noga nie daje o sobie znać, problemem jest wypinanie. Na szczęście nie jest to jakiś dramatyczny problem i pewnie za jakiś czas ustąpi. Zatem jest przełom i jeżeli pogoda pozwoli wybiorę się jeszcze w tym roku na wycieczkę albo dwie. Kolejnym krokiem będzie próba truchtania i pomalutku można będzie wrócić do regularnego wietrzenia się :)
Kategoria all alone