Niewidomi na tandemach!
d a n e w y j a z d u
52.26 km
3.00 km teren
03:13 h
Pr.śr.:16.25 km/h
Pr.max:35.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:100 m
Kalorie: 1500 kcal
Rower:Tandem
Tym razem nietypowa wycieczka. Ktoś na facebooku udostępnił link do strony http://niewidominatandemach.pl/ (może Flash?). W aktualnościach pojawiło się info o możliwości sprawdzenia swoich sił jako pilot w tandemie. Telefon do organizującego wycieczkę Michała i jestem umówiony na 8 rano w Gdańsku. Z Gdańska wycieczka ma pociągiem dostać się na Hel i na rowerach dojechać do Władysławowa.
Jak zaczyna się wycieczka na tandemach? Od ich pracowitego wnoszenia po schodach, znoszenia ze schodów, wpychania do pociągów i wyciągania z pociągów :) Zanim przejechaliśmy choćby metr bolały mnie już plecy ;)
W Gdyni udało się nie zdążyć na przesiadkę i doświadczenie tandemowe rozpocząłem od krótkiej przejażdżki na Tadzikowozie. Pojechaliśmy na plażę w Gdyni i z powrotem. Przepychanie się długim i ciężkim rowerem przez tłumy ludzi kibicujących triathlonistom to nowe doświadczenie. Ze względu na masę pojazdu nie używa się hamulców. Zamiast tego korzysta się z sygnału dźwiękowego :) Mój napęd w osobie Tadeusza dotarł do plaży i sprawdził czy woda w zatoce jest mokra. Po sprawdzeniu wróciliśmy na dworzec gdzie czekała nas kolejna operacja wnoszenia i wpychania sprzętu.
Pociąg jechał prawie dwie godziny na Hel w trakcie których słuchając jak zajętymi ludźmi są moi teoretycznie niepełnosprawni towarzysze musiałem trzymać szczękę. Inaczej zbierałbym ją z podłogi. Przyjechali na tandemach z Białegostoku, wcześniej objeżdżali Mazury, Wojtek dla odmiany pojechał na rowerze do Gruzji, gdzie wcześniej Natalia przekonywała Gruzinów do obecności psów przewodników. Oczywiście w trakcie jazdy zaczęli planować kolejną wyprawę...
W końcu pociąg dojechał do Helu i po raz kolejny przeprowadziliśmy operację wypakowywania sprzętu. Po ustaleniu par dla każdego roweru otrzymałem dodatkowy obowiązek jako "miejscowy" i poprowadziłem cały peleton w stronę cypla. Pomalutku kręcąc pomiędzy tłumami ludzi dotarliśmy do plaży. Tam niektórzy postanowili zakosztować kąpieli morskiej a "lokalsi" pilnowali rowerów.
Po wysuszeniu ekipy w końcu zabraliśmy się za to na co czekałem od rana. Zaczęła się jazda :) Początek drogi z Helu to dróżka pomiędzy drzewami. Dla tandemu to zasadniczo singiel ;) zwłaszcza na zakrętach. Rower jest długi i ciężki, wymaga przyzwyczajenia i zmiany pewnych nawyków. Najważniejszy jest spokój i tu Tadeusz jadący z tyłu dawał radę przekonując mnie, że jadę dobrze i korygując moje błędy. Nie wolno zbyt gwałtownie reagować bo dla osoby z tyłu wszelkie gwałtowne manewry są nieprzyjemne i dodatkowo jeżeli nie uprzedzimy o tym co się dzieje są powodem do niepokoju. Trzeba pamiętać o tym, że promień skrętu jest większy (przekonałem się o tym kiedy rower zamiast zacieśniać zakręt zaczął kierować się ku zewnętrznej krawędzi drogi). Zatrzymujący się tandem potrzebuje więcej miejsca na hamowanie, zestaw dwóch ludzi i długi rower może ważyć z 200 kilo. Ruszając trzeba skoordynować drugą osobę tak aby rower płynnie nabrał prędkości, tutaj pomocą było dla mnie to, że wcześniej jeździłem z fotelikiem zmieniającym mocno równowagę roweru. Pilot ma też obowiązek informować drugą osobę o wszelkich manewrach, zmianach nawierzchni oraz atrakcjach turystycznych ;) Tyle obowiązków i zagrożeń.
Jak rozpędzimy rower i na drodze nie ma przeszkód zaczyna się jazda z wielkim bananem na twarzy. Uczucie kiedy "napęd" zaczyna mocna pracować i rower niemalże wyrywa się spod Ciebie jest fantastyczne. Dokładasz swoje i cyferki na liczniku szybko rosną. Pomimo sakw, sfatygowanego napędu i wiatru w twarz utrzymanie prędkości ponad 30km/h nie jest szczególnym wyczynem. Tandem pożera kilometry jak wściekły. Początek drogi z Helu to piaszczysta droga z małymi pagórkami i zakrętami. Jechało się fantastycznie! Tandem na pagórki wjeżdża siła rozpędu i rozpędu nabiera na zjazdach. Rozpędzony jest stabilny i jeżeli promień zakrętu pozwala to można prawie nie zwalniać. Wrażenie jest tak pozytywne, że do tej pory jestem nakręcony, czego dowodem jest ten nieco długi tekst :D
W Jastarni wycieczka zatrzymała się na obiad. Po popasie ruszyliśmy w stronę Władysławowa. Po dotarciu na miejsce grupa podzieliła się. Tadeusz i Ania zostali aby czekać na swoje pociągi a reszta ruszyła do Gdyni.
Grupa jeszcze w komplecie:
Niektórzy uzupełniają braki snu nie rozstając się przy tym z rowerem:
W Gdyni po kolejnej operacji transferowej zmieniłem rower i tym razem ruszyłem z Michałem. Kontynuując rolę pilota całej grupy poprowadziłem w stronę Gdańska. W okolicach Wielkopolskiej opuściła nas kolejna para (Natalia, Wojtek) i pozostałe dwa tandemy udały się w dalszą drogę. Za Orłowem zjechaliśmy w stronę ścieżki nadmorskiej. W okolicach molo nastąpiła kolejna roszada taborowa i dalej ruszyłem na trzecim rowerze z lekkim "napędem". Po przemęczeniu się na sopockim odcinku dotarliśmy do gdańskich asfaltów ;) Z tego co słyszałem droga przypadła gościom do gustu :) Potem z Brzeźna do Opery i rowerową eSką do Gdańska. Tutaj opuściłem kierującą się w stronę noclegu grupę (Aniceta, Michał i Tomek) i przy pomocy komunikacji miejskiej dotarłem do domu.
Podsumowując było to mega pozytywne doświadczenie. Jazda na tandemie to niezła zabawa i dostarcza mnóstwa wrażeń. Drugim ogromnym plusem byli ludzie. Pozytywnie zakręceni, trudno się z takimi nudzić. Pełni energii i pomysłów (dodajmy bardzo różnych pomysłów *eg*). Dziękuję Wam bardzo za wycieczkę i co złego to nie ja. Chętnie powtórzę doświadczenie i polecam innym. Na podanej stronie można zgłosić swój udział jako wolontariusz i spróbować swoich sił.
komentarze
Z ciekawością przeczytałem Twoje wrażenia z jazdy tandemem w ramach akcji niewidominatandemach i porównałem z moimi.
Odczucia podobne.
Jakbyście kiedyś zawitali do Szczecina z ekipą niewidominatandemach to zapraszam i jestem gotów zapewnić nocleg dla rowerzystów i ... garaż dla tandemów , no tak dla dwóch , trzech tandemowych " zestawów".
Pozdrawiam.