Po kocyk
d a n e w y j a z d u
73.40 km
0.00 km teren
04:22 h
Pr.śr.:16.81 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: 2000 kcal
Rower:Salamander
Wybrałem się po zapomniany kocyk do Gdyni. Według prognozy miało wiać mi w plecy w trakcie drogi tam a z powrotem miał być w mordewind. Założyłem, że jak zrobi się bardzo niefajnie to skorzystam w trakcie powrotu z usług SKM.
Rano okazało się, że w Gdańsku nie wieje tam mocno jak miało za to wiało w twarz. We Wrzeszczu skręciłem w ulicę Wita Stwosza sprawdzić jak wygląda pas rowerowy po gdańsku. Wygląda słabo (może poza skrzyżowaniami ze śluzami). Malowanie pasków na nierównej i dziurawej jezdni jest tak samo dobre jak malowanie pasków na chodnikach i udawanie, że mamy drogę rowerową. Triumfalne obwieszczenia o tym, że to tańsze rozwiązanie od budowania nowej drogi rowerowej i tam samo dobre można sobie między bajki włożyć. Wyremontujcie tam obie jezdnie i namalujcie jeszcze raz. Wtedy będzie dobrze.
W Gdyni dalej wiało w twarz ale za to tak mocno, że mnie zatrzymywało. Po wypiciu herbatki ruszyłem do domu. Oczywiście wiatr zaczął kręcić w kółko i wiało z różnych stron. Przez jakiś czas wiał po takim kątem, że halsowałem na rowerze ;) Po wjechaniu na Łostowicką zaczęło wiać tak, że jechałem przechylony, żeby się nie wywrócić.
Kategoria all alone