drucik prowadzi tutaj blog rowerowy

drucik

Trening do Enduromana

d a n e w y j a z d u 125.50 km 30.00 km teren 05:56 h Pr.śr.:21.15 km/h Pr.max:40.00 km/h Temperatura: HR max: (%) HR avg: (%) Podjazdy:140 m Kalorie: 2600 kcal Rower:Accent CX One 2015
Niedziela, 9 sierpnia 2015 | dodano: 09.08.2015

23 sierpnia mam zmierzyć się z trasą Enduromana. Dzisiaj był organizowany trening pozwalający poznać przeciwnika.
Jazda pociągiem była by banalnie nudna i nie pozwoliłaby na spotkanie się z przeciwnościami. Wybrałem rower, w którym myśląc właśnie o dzisiejszym dniu wymieniłem opony. 
Wystartowałem o 5:30 po dobudzeniu ochroniarza i namówieniu go żeby otworzył bramę. Trochę padało i ruszyłem ubrany w kurtkę przeciwdeszczową. Dotarłem pół godziny później do Bramy Źuławskiej, nie padało już wcale i zrobiło mi się za ciepło. Wyjechałem z tunelu i zdjąłem kurtkę. W tym momencie kap. I za chwilę znowu kap. A potem kap zmieniło się w wiadra wody oświetlane błyskawicami. Stwierdziłem, że deszcz może być ale z burzą przepychać się nie będę. Spędziłem 20 minut czekając aż sobie pójdzie precz. 
Burza ucichła ale ciągle padało. Założyłem kurtkę i pojechałem w stronę wyspy Sobieszewskiej. Pokonałem most pontowy i przejechałem wyspę. Dojechałem do promu w momencie kiedy przestawało padać. Wyciągnąłem kanapkę i zacząłem się zastanawiać nad zdjęciem kurtki. Oczywiście zaczęło padać. W Jantarze skręciłem z głównej drogi kierując się w kierunku Rybiny. Asfalt szybko zmienił stan z "gładki" na "kiedyś tu był". W Głobicy mocno już wkurzony na wertepy chciałem poprawić ocierający hamulec przedni. Ruszyłem szczęki i jak nie p***nie. Flak z przodu od razu, na szczęście bez gleby. Zjechałem na pobocze i zacząłem wyciągać zapasową dętkę. Przy zdejmowaniu opony okazało się, że wybuch był solidny i kawałek opony oddzielił się od druta. Założyłem nową dętkę i bacznie obserwując balon na oponie ruszyłem dalej.
Za Głobicą asfalt pojawił się ponownie i do Rybiny mogłem cieszyć gładką jazdą. Niestety w Rybinie, żeby przebyć Szkarpawę musiałem wjechać na drogę nr 501. A na niej samochód za samochodem i wszystkim się śpieszy. Na szczęście większość z nich nie próbowała śpieszyć się moim kosztem i wyprzedzała mnie w komfortowej odległości. Nie mniej nie lubię takiego ruchu i szybko sytuacja stała się niekomfortowa. W Tujsku na szczęście Garmin pokazał, że mam zjechać z DW i kontynuować boczną drogą. Dodatkowo poprawiła się pogoda. Przez kilka kilometrów było fajnie, potem samochody zniknęły całkiem a droga zamieniła się w polną drogę. Przez polną drogę rozumiem drogę którą kombajn dociera na pole, robiąc w niej dużo nierówności, dziur i takich tam. W Marzęcinie sytuacja stała się znowu komfortowa i to bardzo. Dobrej jakości asfalt i niewielki ruch. Zatem korby w ruch i nadrabiamy. Po przebyciu mostu na Nogacie skręt na płyty, nierówne i wkurzające. I tak do Bielnika.
Elbląg już blisko, asfalt jest, ruchu brak. Napieram, docieram do mostu i zonk. Mam skręcić w lewo po nim pojechać. A ja jestem kilka metrów pod nim ;) Garmin Connect zdecydował, że powinienem wleźć do góry po filarze. Na szczęście dróg do wyboru nie jest dużo i po chwili jestem na górze i wjeżdżam między zabudowania Elbląga. Do Bażantarni trafiam bez problemów, no może poza spędzeniem kilku minut czekając na zmiany świateł ustawionych na ruch dnia powszedniego.
Przebieram się i czekam na biegaczy. Po dwudziestu kilku minutach zjawia się ekipa i biegamy. Pętla Enduro wykorzystuje teren na maksa. Prawie 150 metrów do góry na 5km. W lesie parno i ciągle trzeba iść do góry. Na drugiej pętli udaje mi się osiągnąć HRmax i się zgubić. Kończę bieg będąc kompletnie mokry. 
Wypijam izotonik, zjadam resztę drożdzówki i żel. Zmieniam koszulkę (mam suchą :)), zakładam buty na rower (ciągle kompletnie mokre). Po chwili ruszam w stronę domu. Zastanawiam się czy jechać pociągiem czy rowerem. Na zjeździe czuję, że przednie koło pływa, gula na oponie jest większa. No dobra to skręcam w stronę dworca. Po 100 metrach zawracam, organizator treningu mówił o Go Sporcie. Odnajduje centrum, kupuję oponę (nie ma 32, jest 35), wymieniam oponę na nową i odkrywam po jej założeniu jak zginęła jej poprzedniczka. 
Serwis zakończony, jadę do domu. Za Bielnikiem nie jadę tylko idę. Jestem zmęczony, dwie pętle biegowe dały mi w kość, plecy bolą mnie od ciągłych wstrząsów przenoszonych przez siodło. Zastanawiam się co ja tu właściwie robię i po co się tam wysilam. Na plaży smażą się setki ludzi wyłączając mózg piwem. A ja walczę z dziurami po kombajnie. Sportowiec psia jego mać. Plecy odpuszczają, rozsądek podpowiada, że 25km do Świbna piechotą zajmie duuużo czasu. Wertepy trochę się prostują i znowu jadę. Wracam tą samą drogą co jechałem zatem po wetrepach mam asfalt, potem zapuszkowany asfalt (mnie wyprzedza na zakręcie samochód, a motocyklista decyduje, że on wyprzedzi samochód). Brak asfaltu na drodze do Jantara, w Jantarze kończy mi się płyn w bukłaku. Dojeżdżam do Świbna w momencie kiedy opuszczają szlabany i prom odpływa. Wyluzowany już perspektywą autobusu do którego wsiądę po przebyciu Wisły korzystam z oferty przy promowych bud. Prom wraca na moją stronę, krótka podróż i jestem na przystanku. Do autobusu zostało 20 minut, na fali entuzjazmu decyduję, że wyjadę mu na przeciw. Na przystanek Rogalińska trafiam 10 minut przed autobusem i tu na niego czekam. 
Po prawie godzinie wysiadam przy "Locie", wyciągam bułę i idę w stronę domu. Buła się kończy, wsiadam na rower. W ramach udowadniania własnej zajebistości wyprzedzam marudzącego ośmio, może dziesięciolatka. Drapię się na Orunię a potem kulam po mału z górki. Dystans nie obejmuje kawałka "Lot" - dom ;)
W domu odkrywam, że mam cudowną opaleniznę kolarza w najszybszym kolorze świata. I jeszcze, że może nie wiem dlaczego się tak męczę, ale na pewno nie przestanę :D


Kategoria all alone


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa naspo
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]