Sobotnia setka
d a n e w y j a z d u
111.00 km
65.00 km teren
06:48 h
Pr.śr.:16.32 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:700 m
Kalorie: 4400 kcal
Rower:Salamander
Celem było poprawienie próby z września zeszłego roku, miałem zrobić setkę przez Wejherowo. Wtedy po 40km odpuściłem walkę i wróciłem do domu. Porażka wynikała z dwóch rzeczy: byłem nie do końca zdrowy i (ważniejsze) nie zadbałem o odpowiednie zasilanie pojazdu. Po Mazowii 24h w trakcie której co 30-60 minut Flash podjadał, uświadomiłem sobie, że trzeba więcej jeść nawet jeżeli jedzie się moim wycieczkowym tempem.
Tym razem lepiej zaopatrzony ruszyłem w podobnym kierunku co w zeszłym roku (Kiełpinek, Pępowo, Banino, Tuchom) dodając jeszcze wcześniej Jankowo, Borkowo i Otomin. W Tuchomie pojechałem w kierunku Karczemek. Dojechałem do 218 gdzie na widok korka (i na wspomnienie zeszłorocznych doznań szosowych) zawróciłem i podjąłem próbę przebicia się inna drogą. Pierwsza próba zakończyła się na mocno bagnistej łące, druga to powrót do jeziora Tuchomskiego i jazda przez Dobrzewino.
Za Dobierzynem skręcam w ulicę Rubinową i przebijam się mocno zarośniętą polną drogą. Przecinam drogę do Kielna i dalej polnymi drogami docieram do Bojana.
Tu wjeżdżam na asfalt i zakosami docieram do Koleczkowa. Tu odwiedzam sklep i robię drugi popas (pierwszy zrobiłem w Baninie). Przy okazji, krusząc pączkiem na mapę, decyduję, że pojadę w kierunku na Kamień, tam objadę jezioro i wrócę przez Koleczkowo do domu. Do Kamienia jadę przez Marchowo (oznaczone jako Kielno ;), od jeziora pnę się do góry. Jak zaczyna się zjazd mam już taką fazę, że jadę zadowolony i jest mi obojętne czy trafię do Kamienia czy nie. Słoneczko świeci, szuterek chrzęści pod kołami jest fantastycznie. O dziwo trafiam na kierunkowskaz z napisem "Kamień 1,8km". Kieruje się w drogę którą wskazuje i po jakimś czasie widzę małe jezioro. Nie pasuje mi to do Kamienia ale na wszelki wypadek objeżdżam (ze śladu wynika, że to było jezioro Okuniewo Duże) ;) Po objeździe trafiam na drogę z której skręciłem w stronę jeziora. Postanawiam pojechać jeszcze kawałek w prawo zobaczyć czy to na pewno był Kamień. Po kilkuset metrach znajduję tablicę z napisem Kamień :) Sprawa jasna, cokolwiek to było Kamień dopiero przede mną. Ruszam naokoło jeziora (które miejscami zalało prawie całkiem drogę) i po zakończeniu kółka mam 60km na liczniku.
Wracam do lasu na drogę do Koleczkowa. Dojeżdżając do skrzyżowania w Koleczkowie widzę jak kolumnę samochodów weselników zatrzymuje dwóch obszczymurków robiąc "bramę" z jakiś resztek sznurowadeł czy czegoś takiego. Ciekawe czy to był ich szczęśliwy dzień ;)
Dalsza trasa to zwijanie własnego śladu, krótsza nieco trasa bo bez błądzenia po polach. W Baninie zatrzymuję się po raz ostatni zjadając resztki jedzenia. Dalej jadę już nie pokonując przeszkód tylko przetaczając się po nich.
Wycieczka udana, przez kilka godzin nawet słońce świeciło. Cel osiągnięty, następny próg to 150km. Pytanie kiedy znowu będę miał dla siebie tyle czasu. Przy okazji klaruje się całkiem sympatyczna trasa. Trzeba by jeszcze trochę z mapą popracować i wyeliminować asfalt w pobliżu Pępowa i Koleczkowa. Można ją wydłużyć w stronę Szemudu i Czarnej Dąbrówki i wyjdzie to 150km :)
Kategoria all alone