Rutki z GERem
d a n e w y j a z d u
60.00 km
20.00 km teren
04:00 h
Pr.śr.:15.00 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:461 m
Kalorie: 1449 kcal
Rower:Salamander
Po wczorajszej trasie nie byłem przekonany czy dam radę w kolejnym dniu zrobić 50+ km.
Z drugiej strony wycieczka GERu miała być lajtowa a w dobrym towarzystwie lepiej się jedzie :)
Rano znowu odwożę Basie do szkoły, wracając do domu zajeżdżam do sklepu po kiełbasę i izotonic :) W domu przebieram się i ruszam do Wrzeszcza ("jak źle będzie się jechało to wrócę z Wrzeszcza do domu"). Siodełko wydaje się mało komfortowe, a we włosach hula wiatr...zaraz kurde, kasku nie mam. Zawracam po kask i ruszam jeszcze raz. Na ścieżce przy Alei Zwycięstwa dogania mnie rowerzysta i pyta czy ja też jadę na GERiatryczną wycieczkę. Potwierdzam i jedziemy do Wrzeszcza. Pod dworcem już całkiem spora ekipa (są kobiety ;D). Ruszamy 5 minut po 10.
Trasa do Rutek bez jakiś szczególnych zmian, peleton porusza się założonym tempem i sprawnie jedziemy do przodu. Za Niestępowem robimy mały popas.
Tędy pojedziemy dalej:
Nasz przewodnik (stada ;):
I część grupy:
Przed Glinczem zaczynam odczuwać brak energii, robi mi się zimno. Czuję, że po wczorajszej wycieczce nie uzupełniłem dobrze paliwa. Na szczęście jest perspektywa ogniska i 'palonej" kiełbasy. Nie chcąc ryzykować "zejścia" w drodze powrotnej w sklepie kupuję sobie dwa batoniki, jednego pożerając od razu.
Na miejscu przeczesujemy las i zbieramy opał. Szef rozpala ognisko (a grupa pomocników zasypuje mu je patykami ;), po chwili rozpoczynamy smażenie.
Konsumpcja rozleniwia wszystkich i chillujemy na moście, na torach i gdzie kto chciał.
Powrót bez problemowy, energii starczyło. W Otominie odłączyłem się z Rafałem i pognaliśmy w kierunku Łostowic. Na skrzyżowaniu Porębskiego i Wieżyckiej się rozstajemy i po 3 minutach jestem w domu. Suma summarum to był dobry weekend. Prawie 150km na rowerze i pełny relaks w niedzielnym słońcu :D
Kategoria GER