Do Brata
d a n e w y j a z d u
20.75 km
4.00 km teren
01:09 h
Pr.śr.:18.04 km/h
Pr.max:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:116 m
Kalorie: 800 kcal
Rower:Salamander
Po pracy wspiąłem się na górkę do Brata.
Wracając zrobiłem dwa kółka wokół stawu i wróciłem do domu.
Kategoria all alone
Kręcenie po bieganiu
d a n e w y j a z d u
22.00 km
0.00 km teren
01:10 h
Pr.śr.:18.86 km/h
Pr.max:36.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 800 kcal
Rower:Salamander
Po wczesnoporannym bieganiu (15km) wieczorem wybrałem się na rower rozruszać trochę nogi. Miało być delikatnie i bez zrywów. Niestety ;) w Gdańsku jedzie się w górę albo w dół. A jak już się jedzie pod górę to warto stanąć na pedały i depnąć :)
Zjazd ścieżką rowerową przy Cienistej całkiem fajny. Szkoda, że ścieżka kończy się postawioną w poprzek barierką. Z Cienistej do Kartuskiej i Łostowicką do góry. Potem pętelką Wilanowską i Havla i do domu. Całkiem, całkiem to rozruszanie :D
Kategoria all alone
Do Gdyni
d a n e w y j a z d u
37.50 km
0.00 km teren
02:12 h
Pr.śr.:17.05 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:100 m
Kalorie: 1400 kcal
Rower:Salamander
W piatek odwiozlem dzieci do Babci i zostawilem tam samochod.
Wracajac wysiadlem wczesniej z kolejki i pobieglem do domu.
Dzisiaj przyszedl czas na odebranie przychowku i przyprowadzenie blachy do domu.
Wybor srodka transportu byl oczywisty, biegalem juz rano, zatem pozostawala albo hulajnoga albo rower ;)
Droga bardzo standardowa w czesci gdanskiej i sopockiej (Lostowicka, Kartuska, Zwyciestwa, Hallera, nad morzem). W Gdyni mialem wrazenie, ze kolo drogi rozowej jest sciezka i postawilem to sprawdzic. I rzeczywiscie jest...300 metrow drogi rowerowej :/ Potem jechalem kawalek boczna uliczka pod prad i przy hali widowisko-sportowej pojawila sie znowu droga dla rowerow. W okolicach wezla Cegielskiej sciezka zanika, zatem przenioslem sie na ulice Warszawska. Na Morskiej radosne slady dzialalnosci kogos z wiadrem farby. Znaczy smieszka rowerowa :/ Dalej kreski beztrosko przerzucane z jednej strony jezdni na druga. W koncu rezygnuje ze sledzenia linii i jade twardo jedna strona. Docieram w koncu na miejsce i na koniec robie runde honorowa pod lasem :)
Calkiem niezle sie jechalo, gdybym mial wiecej czasu moglbym jeszcze objechac lasem Dluga Gore :)
Kategoria all alone
Spokojnie
d a n e w y j a z d u
37.00 km
2.00 km teren
02:25 h
Pr.śr.:15.31 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:280 m
Kalorie: 1400 kcal
Rower:Salamander
Poranek niezbyt zachęcał do jazdy gdziekolwiek rowerem.
Wczoraj udało się sprytnie zmusić do biegania, dzisiaj motywacja wyglądała słabo.
Na szczęście udało się zebrać do kupy, dobrze się odziać i ruszyć w drogę.
Kierunek Stogi, trasa bardzo typowa. W Stogach kawałek laskiem w stronę GDT, potem powrót do domu tą samą trasą.
Kategoria all alone
Test ciuchów
d a n e w y j a z d u
22.00 km
0.00 km teren
01:11 h
Pr.śr.:18.59 km/h
Pr.max:38.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:126 m
Kalorie: 800 kcal
Rower:Salamander
Po niedzielnych zakupach w Decathlonie przyszedł czas na wypróbowanie zakupionych ciuchów na rower. Pierwszy raz w długich obcisłych gatkach wypadł pomyślnie, aczkolwiek nie jestem pewny czy nie należałoby kupić rozmiaru oczko mniejszego.
Koszulka jak koszulka, kurtka przeciwdeszczowa zapewni saunę nawet przy ujemnych temperaturach. Do kompletu brakuje rękawic z palcami i może czegoś na uszy.
Kategoria all alone
Wieczorne wietrzenie
d a n e w y j a z d u
13.00 km
0.00 km teren
00:45 h
Pr.śr.:17.33 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: m
Kalorie: kcal
Rower:Salamander
Po siłowaniu się rower wystapił jako typowe kardio. Całkiem ciepło i przyjemnie.
Kategoria all alone
Odebrać pakiet startowy
d a n e w y j a z d u
20.10 km
0.00 km teren
01:12 h
Pr.śr.:16.75 km/h
Pr.max:32.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: 700 kcal
Rower:Salamander
Pojechałem na Traugutta odebrać pakiet startowy na 50 Bieg Westerplatte.
Kategoria all alone
Kurs na Chełm
d a n e w y j a z d u
11.25 km
0.00 km teren
00:37 h
Pr.śr.:18.24 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 90 m
Kalorie: 400 kcal
Rower:Salamander
Po siłowaniu się z hantlami podjechałem na Chełm a potem wróciłem do domu.
Uczucie rąk z waty bezcenne :)
Kategoria all alone
Wieczornie
d a n e w y j a z d u
15.55 km
0.00 km teren
00:48 h
Pr.śr.:19.44 km/h
Pr.max:42.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy: 74 m
Kalorie: 600 kcal
Rower:Salamander
Krótko, zatem starałem się jeździć w miarę szybko. Z udami jeszcze nie do końca doszedłem do ładu.
Kategoria all alone
Road to Hell
d a n e w y j a z d u
117.00 km
15.00 km teren
07:30 h
Pr.śr.:15.60 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:600 m
Kalorie: 4000 kcal
Rower:Salamander
Koniec wakacji, ostatni weekend przed rozpoczęciem roku szkolnego. Udało się zorganizować dzień bez dzieci a żona w pracy. Skoro takie były warunki to trzeba było coś zaplanować na sobotę. Pomysł był prosty, pojechać na Hel i wrócić. Na rowerze oczywiście. Po przebyciu trasy palcem po mapie (czy też kursorem na ekranie) wyszło, że tam jest trochę ponad 100 km. Z powrotem oczywiście też 100.
Jak widać plan był ambitny.
Dzień przed wszystko przygotowane, w sobotę rano wstaję na pierwszy dźwięk budzika. Niebo zasnute chmurami, na szczęście nie pada i jest całkiem ciepło. Z domu wyjeżdżam 15 po szóstej. Jadę do centrum Gdańska, potem przy głównej drodze do Sopotu. W Sopocie tempo spada bo droga rowerowa przy Armii Krajowej jest słaba. Wjeżdżam do Gdyni i ścieżka w którymś momencie kończy się zupełnie. Dojeżdżam do dworca w Gdyni. No i ... mam dość. Przejechałem raptem 30km i już wiem, że słabo dzisiaj będzie, uda bolą przy każdym podjeździe. Zastanawiam się nad powrotem pociągiem do domu. Z drugiej strony szkoda, nie wiem kiedy znowu będę miał dla siebie tyle czasu. Szukam cukierni i kupuję sobie pączki i drożdżówki. Ruszam Janka Wiśniewskiego w kierunku terminalu kontenerowego. Przy nabrzeżu stoi sobie prom i wciąga ciężarówki do środka.Prom przy gdyńskim nabrzeżu
© drucik
W okolicach terminala udaje mi się przez 15 minut nie trafić na przejazd estakadą w stronę Obłuża. Jak już trafiam na prawidłową trasę jadę w kierunku Pogórza. Wdrapanie się na Pogórze to męka. Jak tylko droga się nachyla to czuję, że uda są niezadowolone. Z Pogórza do Pierwoszyna jest z górki i trochę szybciej jadę aż do Mrzezina. Tam kolejka górka pokonywana na młynku. Potem przed Żelistewem kolejny podjazd, niewielki ale dzisiaj mnie prawie zabija. W końcu docieram do Pucka. Siadam sobie na rynku i zastanawiam się co dalej. Fontanna na rynku w Pucku
© drucik
Mam ponad 60km w nogach i każdy podjazd mnie zabija. Z drugiej strony właśnie dojechałem do drogi rowerowej na półwysep. Decyduje się jechać dalej, w końcu to już prawie półwysep i powinno być zupełnie płasko. Jak już znalazłem drogę rowerową (co oczywiście było problemem ;)) jadę do punktu widokowego za którym widzę ... górkę. Drapię się i obiecuję, że jadę tylko kawałek do Władka i jak stanę na półwyspie to wracam. We Władysławowie mały zjazd (kurde będę musiał tędy wrócić) i jestem na półwyspie. Jest płasko i jedzie się nieźle. Na tyle, że rozważam dokończenie trasy. Wiem jednak, że to dodatkowe 3h kręcenia i potem umrę na górkach. Po kawałku drogi zjeżdżam na plażę na morzem (a jak, nad zatoką już byłem w tym roku). Wejście na plażę nr 6 w Chałupach
© drucik
Spoglądam w jedną i w drugą stronę. Plaża w okolicy Chałup w prawo
© drucikPlaża w okolicy chałup w lewo
© drucik
Po czym zalegam na piasku. W tym momencie wychodzi słoneczko i robi się pięknie.
Lekki wiatr, szum morza i gorące słońce. Właśnie dlaczego wstałem o 5:30 i męczyłem się przez 70km. Zjadam resztę słodkości i pół godziny odpoczywam. Zbieram się z plaży i ruszam z powrotem. Zaczyna mi wiać w twarz. Mała górka we Władku duuuży problem. I tak obrót za obrotem korby wracam. W Pucku znowu chwila przerwy na rynku, kupuję i zjadam nektarynę. Ruszam dalej i czuję, że uda odpuściły i mogę jechać pod górkę. Do Mrzezina jazda jest przyjemna pomimo, że ciągle pnę się do góry. Za Mrzezinem zaczyna mnie boleć nadgarstek i połączenia korpusu z siodełkiem. Odpuszczam powrót przez Pierwoszyno i zjeżdzam do Rumii. Kupuję bilet i po 5 minutach osiągam prędkość 60km/h dzięki SKM. Po ponad godzinie dojeżdżam do Gdańska i wsiadam na rower, po czym momentalnie rezygnuje z siadania ;) Po chwili sytuacja ulega poprawie i drapię się Kartuską i Łostowicką do góry. Na koniec szybki zjazd z Ujeściska i jestem w domu.
Podjąłem jedną zła i dwie dobre decyzję. Złą było kontynuowanie jazdy z Gdyni dalej, uda dawały mi do wiwatu (mam pewne podejrzenia czemu tak było). Dobre to nie kontynuowanie jazdy do końca półwyspu (powrót byłby jeszcze trudniejszy) i odpuszczenie drogi przez Pierwoszyno (do Gdyni jechałbym pewnie jeszcze z 1,5h). Droga na Hel okazała się dla mnie drogą do piekła. Ale ja tam wrócę i pokonam wroga :D
Kategoria all alone