all alone
Dystans całkowity: | 4824.97 km (w terenie 671.94 km; 13.93%) |
Czas w ruchu: | 269:49 |
Średnia prędkość: | 17.88 km/h |
Maksymalna prędkość: | 60.00 km/h |
Suma podjazdów: | 23051 m |
Maks. tętno maksymalne: | 171 (91 %) |
Maks. tętno średnie: | 148 (79 %) |
Suma kalorii: | 137422 kcal |
Liczba aktywności: | 168 |
Średnio na aktywność: | 28.72 km i 1h 36m |
Więcej statystyk |
Zimowo
d a n e w y j a z d u
22.19 km
10.00 km teren
01:21 h
Pr.śr.:16.44 km/h
Pr.max:42.00 km/h
Temperatura:
HR max:159 ( 85%)
HR avg:122 ( 65%)
Podjazdy:150 m
Kalorie: 600 kcal
Rower:Salamander
Za oknem wygląda całkiem zimowo, temperatura -6, śniegu trochę jest. Ubrałem się ciepło i pojechałem sobie do Otomina.
W lesie spotkałem dziką zwierzynę w postaci sarny. Ostatnio biegając w okolicy domu spotkałem stado dzików, sarenka była miłą odmianą. W lesie też odkryłem jak sympatycznym wynalazkiem jest czujnik prędkości w porównaniu z pomiarem z GPSu. Ani razu się nie zająknął, w dodatku na zmiany prędkości reaguje od razu.
http://www.endomondo.com/workouts/287974817
Kategoria all alone
Test nowego gadżetu
d a n e w y j a z d u
16.86 km
4.00 km teren
00:58 h
Pr.śr.:17.44 km/h
Pr.max:0.00 km/h
Temperatura:
HR max:154 ( 82%)
HR avg:126 ( 67%)
Podjazdy:100 m
Kalorie: 500 kcal
Rower:Salamander
Z okazji imienin sprawdziłem sobie prezent w postaci czujnika kadencji i prędkości do Garmina. Niestety nie dotarł do mnie w piątek a dopiero w poniedziałek. Zmieniło to nieco warunki w których pojechałem testować :) W piątek jeszcze było bardziej jesiennie niż zimowo a poniedziałek okazał się zimowy. Zatem testy odbyły na śniegu i przy lekkim mrozie. Zamontowanie czujnika udało się ogarnąć bez problemów i połączenie z Garminem było czystą formalnością. Przy tej okazji odkryłem, że suport ma luz i chyba czas na wymianę.
Dawno nie jeździłem po takiej nawierzchni i na początku jechałem bardzo asekuracyjnie. Najlepszy do jazdy był czysty i ubity śnieg, najmniej przyjemna kasza na chodnikach. Co ciekawe nawierzchnia zrobiła się lepsza po przejechaniu obwodnicy.
Czujnik zadziałał bez problemów, muszę tylko sprawdzić jak będzie wyglądał wykres z włączonym doliczaniem zer. Średnia kadencja wyszła 80. Ubranie też dało radę, chociaż powinienem coś bardziej nieprzewiewnego na głowę założyć. Sumarycznie rzec biorąc było bardzo sympatycznie.
Kategoria all alone
Korzystając ze styczniowej wiosny
d a n e w y j a z d u
15.90 km
0.00 km teren
00:53 h
Pr.śr.:18.00 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:
HR max:155 ( 83%)
HR avg:131 ( 70%)
Podjazdy: 50 m
Kalorie: 500 kcal
Rower:Salamander
Pokręciłem się chwilę po okolicy. Znalazłem nowy przejazd na Kowale, łącznik z obu stron jest oznaczony białymi tarczami z czerwoną obwódką, co nie przeszkadza niektórym samochodziarzom zap*.*ć tamtędy. Za łącznikiem z kolei jest droga w fatalnym stanie, na szczęście wpadając w ukrytą pod kałużą dziurę utrzymałem równowagę.
I jeszcze notka dla siebie: dwa lata temu też korzystałem z wiosennego stycznia ;)
Kategoria all alone
Poszukać śniegu w lesie
d a n e w y j a z d u
25.92 km
12.00 km teren
01:40 h
Pr.śr.:15.55 km/h
Pr.max:36.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:136 ( 73%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: 1200 kcal
Rower:Salamander
Wczesnozimowe przebudzenie rowerowe trwa :) Tym razem wybrałem się do Otomina sprawdzić czy w lesie jest śnieg. Znalazłem bardzo mało śniegu, za to było pełno błota. Było go tyle, że blok się wklejał a nie zatrzaskiwał ;) Pierwsze błoto w Jankowie, gdzie zdjęto część nawierzchni z płyt. Drugie w Bąkowie, gdzie ktoś czymś dużym rozjechał polną drogę. Z Bąkowa do Otomina o dziwo droga w całkiem niezłym stanie. Po śniegu przejechałem może ze 3 metry na początku wyznaczonej trasy rowerowej. Reszta lasu minęła pod znakiem ciężkich bluzgów na koniarzy, którzy zamienili ścieżkę w zryty i obsrany wertep. Mam pewien plan jak się na nich zemścić i zniechęcić do korzystania ze leśnym ścieżek rowerowych >:> Ale to sza, muszą być zaskoczeni. Po wyjechaniu z lasu drogą koło Szadułek. Droga za Szadułkami ma przyjemne pochylenie i można ładnie się rozpędzić. Dzisiaj skończyło się prawie zaparkowaniem "w korku" bo zajęty dokręcaniem nie patrzyłem do przodu. Potem już bez sensacji prawie prosto do domu. Prawie bo chciałem jeszcze dokręcić do 25km i wjechałem sobie na rondo na górce i potem z górki na pazurki :)
Kategoria all alone
PKM i tramwaj na Morenę
d a n e w y j a z d u
22.78 km
0.00 km teren
01:17 h
Pr.śr.:17.75 km/h
Pr.max:36.00 km/h
Temperatura:
HR max:168 ( 90%)
HR avg:132 ( 70%)
Podjazdy: 80 m
Kalorie: 800 kcal
Rower:Salamander
Kolejny raz mnie wyniosło z domu. Wczoraj pobiegałem godzinkę, dzisiaj był plan żeby wstać rano i zrobić wypad do Kartuz. Niestety za późno się położyłem i już wieczorem wiedziałem, że szanse na wstanie rano są mizerne. Rano stwierdziłem, że chociaż raz w tygodniu muszę się wyspać bo na dłuższą metę takie niedosypianie jest niezdrowe i wyłączyłem przeszkadzający budzik.
W ciągu dnia co chwilę kręciłem się wokół roweru i zastanawiałem się czy jednak nie wybrać się chociaż na chwilę. Poprawiłem tylny hamulec, ustawiłem też przednią przerzutkę odzyskując możliwość korzystania z blatu. Możliwość tą utraciłem gdzieś latem kiedy okazało się, że przy ustawianiu przerzutki trochę się pomyliłem. W końcu stwierdziłem, że jak zrobiłem te dwie rzeczy to muszę przetestować sprzęt.
Musiałem jeszcze wymyślić jakiś kierunek. W Gdańsku obecnie toczą się dwie duże inwestycje związane z transportem publicznym, pierwsza to Pomorska Kolej Metropolitalna i druga to tramwaj na Morenę. Postanowiłem zatem odwiedzić obie te budowy. Ruszyłem w stronę Moreny, potem moim ulubionym zjazdem po schodach przy Rakoczego zjechałem do wiaduktu PKM (w tym miejscu też będzie kończyć się linia tramwajowa). Potem Słowackiego do Wrzeszcza po drodze mijając drugi z wiaduktów PKM na trasie. Na Słowackiego ktoś nastawiał ekranów i był to ktoś kto nie słyszał o trójkątach widoczności, jadać z górki w stronę Wrzeszcza spokojnie jedziesz 30 km/h a pieszy wyłazi zza ekranu od razu na ścieżkę :/ Z Wrzeszcza standardowo przy głównej ulicy. Na trasie pojawił się zonk, przy Ośrodku Sportowym PG pojawiły się światła na przejeździe rowerowym. Zapewne ma to związek z tym, że przepisy wymagają, żeby na skrzyżowaniu wszystkie ulice były zabezpieczone światłami, z drugiej strony to jest w sumie tylko wyjazd z posesji i ruch tam był niewielki. Z Gdańska Głównego Kartuską i Łostowicką (bez młynka ;)) i zjazd do domu.
Jak na tę porę roku całkiem ciepło (7 stopni przy Urzędzie Miejskim było), trochę przeszkadzał wiatr.
Kategoria all alone
Po płaskim
d a n e w y j a z d u
35.69 km
6.00 km teren
02:10 h
Pr.śr.:16.47 km/h
Pr.max:50.00 km/h
Temperatura:
HR max:150 ( 80%)
HR avg:125 ( 67%)
Podjazdy: 90 m
Kalorie: 1000 kcal
Rower:Salamander
Ta wycieczka miała prosty cel, pojeździć sobie po płaskich utwardzonych drogach.
Wiadomo, że płaskość występuje na Żuławach i w tamtym kierunku zamierzałem się udać.
Z domu ruszyłem w stronę ulicy Kampinowskiej. Zaliczyłem przy tym po raz drugi serpentynki na drodze rowerowej (to zawijaski widoczne na śladzie po 2km). Potem ekspresowy zjazd w stronę Traktu Św. Wojciecha. Przy kanale Raduni do granicy Gdańska jest zrobiona przyzwoita nawierzchnia, potem stały jakieś maszyny w błocie. Być może ten kawałek też będzie miał potem dobrą nawierzchnię. Niestety nawet jak zostanie uzupełniony brak to na drogę rowerową w Pruszczu trzeba będzie skakać przez kanał albo tak jak ja dzisiaj przełazić przez jakiś ciek, który wpływa do kanału. Po dojechaniu do centrum Pruszcza znalazłem 50 metrów ścieżki. Niestety potem skończyła nie tylko ścieżka ale też chodnik. Przyznam się, że się nie spodziewałem odcinka offroadowego w centrum ;)
Następnie skręciłem na wschód. Najpierw skończył się asfalt wyparty przez tryblinkę. Potem tryblinka ustąpiła miejsca ubitej drodze. Ubita droga też zniknęła i okazało się, że błota będzie pod dostatkiem :) Od 16km nawierzchnia była albo trawiasta albo błotnista albo mocno nawieziona :> Potem standardowo jak to przy kanałach wróciła pod koła tryblinka. Jeszcze jedno zaskoczenie mnie czekało na ulicy Sandomierskiej. A właściwie na tym co po niej zostało ;) Część składała się z głębokich wykopów, część z błota a ostatnia z luźno ułożonej kostki brukowej. Dalsza trasa już nie miała niespodzianek i po 35km zameldowałem się w domu.
Kategoria all alone
Dwa szybkie kółka
d a n e w y j a z d u
13.10 km
0.00 km teren
00:40 h
Pr.śr.:19.65 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:
HR max:171 ( 91%)
HR avg:139 ( 74%)
Podjazdy: 80 m
Kalorie: 500 kcal
Rower:Salamander
Koniec listopada się zbliża a mnie znowu na rower wyniosło :D
Tym razem dwa kółka po okolicy. Miałem pojechać dalej ale okazało się, że akumulator od lampki jest na wykończeniu. W związku z tym ograniczyłem się do oświetlonych okolic.
Edit: po obejrzeniu stwierdzam, że to kółka nie były ;)
Kategoria all alone
Po kocyk
d a n e w y j a z d u
73.40 km
0.00 km teren
04:22 h
Pr.śr.:16.81 km/h
Pr.max:40.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:200 m
Kalorie: 2000 kcal
Rower:Salamander
Wybrałem się po zapomniany kocyk do Gdyni. Według prognozy miało wiać mi w plecy w trakcie drogi tam a z powrotem miał być w mordewind. Założyłem, że jak zrobi się bardzo niefajnie to skorzystam w trakcie powrotu z usług SKM.
Rano okazało się, że w Gdańsku nie wieje tam mocno jak miało za to wiało w twarz. We Wrzeszczu skręciłem w ulicę Wita Stwosza sprawdzić jak wygląda pas rowerowy po gdańsku. Wygląda słabo (może poza skrzyżowaniami ze śluzami). Malowanie pasków na nierównej i dziurawej jezdni jest tak samo dobre jak malowanie pasków na chodnikach i udawanie, że mamy drogę rowerową. Triumfalne obwieszczenia o tym, że to tańsze rozwiązanie od budowania nowej drogi rowerowej i tam samo dobre można sobie między bajki włożyć. Wyremontujcie tam obie jezdnie i namalujcie jeszcze raz. Wtedy będzie dobrze.
W Gdyni dalej wiało w twarz ale za to tak mocno, że mnie zatrzymywało. Po wypiciu herbatki ruszyłem do domu. Oczywiście wiatr zaczął kręcić w kółko i wiało z różnych stron. Przez jakiś czas wiał po takim kątem, że halsowałem na rowerze ;) Po wjechaniu na Łostowicką zaczęło wiać tak, że jechałem przechylony, żeby się nie wywrócić.
Kategoria all alone
Test nawigowania z Garminem
d a n e w y j a z d u
47.46 km
15.00 km teren
02:57 h
Pr.śr.:16.09 km/h
Pr.max:37.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:176 m
Kalorie: 1500 kcal
Rower:Salamander
Trzecia w listopadzie wycieczka nie była powodowana impulsem.
Tym razem wymyśliłem, że zobaczę jak mój Garmin sprawdzi się w roli nawigatora.
Wyznaczyłem trasę drogami, które są mi dobrze znane, poza fragmentem między Sulminem a Kolbudami. Założyłem, że nawigacja może być trudna i lepiej nie próbować od razu wyprawy w nieznane;)
Wyznaczona trasa miała 45km. W trakcie objazdu jeziora Otomińskiego po raz pierwszy "zgubiłem trasę", wyznaczony ślad był po drodze a ja zjechałem na ścieżkę rowerową. Garmin zasygnalizował opuszczenie trasy i wskazał kierunek w którym trasa powinna się znaleźć. Po powrocie na drogę napisał, że trasa znaleziona i można jechać dalej. W Sulminie zaczynała się część trasy eksperymentalna, po drogach którymi nie jechałem wcześniej. Na pierwszym zwrocie zaliczyłem wtopę, zanim GPS zareagował byłem kilkanaście metrów za skrzyżowaniem. Objechałem kilka domów i wróciłem na szlak. Dalej starałem się w okolicach krzyżówek być czujniejszy. Oprócz trybu wyświetlania strzałki nawigacyjnej można też włączyć "mapkę" pokazującą kształt wyznaczonej trasy i miejsce w którym się znajdujemy. Przełączyłem na mapkę sądząc, że w ten sposób będę trochę wcześniej widział, że zbliżam się do zakrętu. Wybrałem bardzo "dobry" moment, mianowicie miejsce w którym kończyła się wyznaczona pętla, ekran Garmina jest mały i dojeżdżając do skrzyżowania wcale nie wiedziałem gdzie mam jechać (miałem na ekranie ścieżki składające się w literę T i malutką strzałeczkę pokazującą moje położenie). Po minięciu poprzecznej drogi dostałem sygnał "Off course". Zawrotka skręcam w lewo: "Off course", zawracam i jadę w trzecim kierunku: "Off course". No kurde! Wracam na drogę, którą przyjechałem: "Off course". No i wszystko jasne, zgubiłem fixa. Po 30 sekundach mam "Course found" i wracam do wyświetlania strzałki. Dalsza droga bardzo sympatyczna, trochę błota i przyjemna droga przez las. Wyjeżdżam z lasu w pobliżu strzelnicy i szybko jadę w dół. Po niecałych 2km strzałka zawraca a ja znowu "wypadłem z trasy". Zawracam i bez problemu znajduję prawidłową drogę. Odzyskuję wysokość szybciej niż ją traciłem, w dodatku sporo błotka na tym podjeździe. Wjeżdżam do lasu i Garmin gubi sygnał na jakieś 10 sekund. Oczywiście w tym momencie wybrałem zły zakręt i muszę wracać :D Reszta pętli idzie już gładko, zjazd do Kolbud i reszta trasy bezproblemowo.
Podsumowując doświadczenie: Garmin może posłużyć za całkiem dobre uzupełnienie mapy, trochę więcej czujności w okolicach miejsc, gdzie trasa może zmieniać kierunek i da się jechać. I tak przy okazji, więcej przejechałem na rowerze w listopadzie niż w maju. Jeżeli się wybiorę jeszcze ze dwa razy to będzie więcej niż w lipcu :)
Kategoria all alone
Kolejne wietrzenie
d a n e w y j a z d u
31.00 km
4.00 km teren
01:53 h
Pr.śr.:16.46 km/h
Pr.max:34.00 km/h
Temperatura:
HR max: (%)
HR avg: (%)
Podjazdy:133 m
Kalorie: 900 kcal
Rower:Salamander
Kolejny raz mnie rozniosło i wyniosło z domu :)
Po dojechaniu do Borkowo wymyśliłem, że do Kolbud nie daleko i jest ścieżka.
W Kolbudach z kolei szukałem wjazdów do góry i trafiłem do lasu. Po 500 metrach lasu zawróciłem i wróciłem do domu.
Kategoria all alone